Panpepato niezwykłe włoskie ciasto na świąteczny stół.
Z rodzinnego domu wyniosłam przekonanie, że w kuchni należy używać tylko świeżo zmielonego pieprzu. Pamiętam jak mój tata wyszukiwał na targach staroci ręczne młynki do pieprzu, odnawiał je i reperował, żeby potem mogły służyć mojej mamie. W tamtych czasach znałam tylko czarny pieprz. Lata mijały, czasy się zmieniały, a ja poznawałam kolejne rodzaje pieprzu - biały, zielony, czerwony. Mijały kolejne lata i moja wiedza o pieprzu wzbogacała się dalej - pieprz Penja, Sarawak, tasmański... Aż nadszedł pewien zimowy dzień, kiedy w Paryżu poznałam niezwykłego człowieka Jeana Thiercelin, właściciela rodzinnej firmy Thiercelin. Jean odkrył przede mną bogactwo niezwykłych przypraw. Nie zapomnę tamtego wieczoru, kiedy popijając szampana z jego rodzinnej winnicy rozmawialiśmy o kuchni, przyprawach, historii naszych rodzin i ojczyzn, pszczołach i szafranie. Kiedyś napiszę Wam o tym więcej. Dzisiaj nawiazałam do tego spotkania, bo do ciasta panpepato trzeba użyć dużo dobrego pieprzu. To ciasto podobne jest do panforte. Jednak panpepato ma bardziej zdecydowany, korzenny i pikantny smak. Można je zrobić już teraz, ponieważ potrzebuje czasu, żeby dojrzeć i nabrać pełni smaku. Dwa tygodnie leżakowania to minimum. Zawinięte w papier można przechowywać przez kilka miesięcy. Zupełnie jak nasze tradycyjne pierniki.
Do tego przepisu użyłam oprócz czarnego pieprzu też pieprzu Timut (Timur) z Nepalu. Ma on niezwykle intrygujący aromat grejpfruta i tak naprawdę nie należy do rodziny pieprzowatych.
Panpepato
1 szklanka (140 g) orzechów laskowych (uprażonych i pozbawionych skórki)
3/4 szklanki (115 g) migdałów (uprażonych i pozbawionych skórki)
2/3 szklanki (105 g) mąki pszennej
2 łyżki gorzkiego kakao
2 łyżeczki nasion kopru włoskiego
1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego czarnego pieprzu
1/4 łyżeczki mielonego imbiru
1/4 łyżeczki mielonej kolendry
1/4 łyżeczki zmielonych goździków
1/4 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatałowej
starta skórka z 1 pomarańczy
225 g suszonych fig pokrojonych w plasterki
2/3 szklanki miodu
2/3 szklanki (160 g) cukru
olej do nasmarowania formy
Tortownicę o średnicy 20 cm smarujemy olejem i wykładamy papierem do pieczenia. Przyprawy korzenne ucieramy w moździerzu. Do miski wkładamy wszystkie składniki ciasta oprócz miodu i cukru. Mieszamy całość. Do rondelka wkładamy miód i cukier i gotujemy na dużym ogniu do zagotowania. Od tej chwili liczymy do 15 lub używając termometru kuchennego do uzyskania temperatury 115 stopni. Syropem zalewamy składniki ciasta w misce i bardzo szybko mieszamy całość. Trzeba to zrobić kiedy syrop jest gorący, bo stygnąc gęstnieje i wtedy mieszanie jest znacznie utrudnione. Masę wykładamy do formy i pieczemy około 40 - 45 minut w temperaturze 150 stopni C. Pozostawiamy do wystudzenia w formie. Z zimnego ciasta zdejmujemy papier, w którym się piekło i zawijamy w nowy. Odkładamy na minimum 14 dni. Kroimy na małe kawałki ostrym nożem. Ciasto można przechowywać przez parę miesięcy, owinięte w pergamin. Wierzch mozna posypać gorzkim kakao.
Juz przepis brzmi nieslychanie smakowicie,a co dopiero ciasto...
OdpowiedzUsuńCzy make pszenna moge zastapic np gryczana,zytnia,kasztanowa,lub jakakolwiek inna?
Viola, możesz oczywiście spróbowac, ale ja nie zamieniałabym w przypadku tego ciasta. Ewentualnie tylko na orkiszową.
UsuńDzieki za szybka odpowiedz(myslalam,ze tylko ja nie sypiam okolo polnocy).Masz racje,nie bede ryzykowac,zrobie z orkiszowa.
UsuńPozdrawiam
Viola, ja normalnie spałabym od dwóch godzin, ale wieczorem dostałam nowy ekspres do kawy i wypiłam trzy espresso. Pozdrowienia.
UsuńPo przeczytaniu składników można powiedzieć tylko jedno - kusi! Kusi niesamowicie!
OdpowiedzUsuńDla mnie to sama radość.
UsuńWspaniałe ciasto. Nieziemsko apetyczne!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Ci się spodobało.
Usuń14 dni czekania na to cudne ciasto byłoby dla mnie jak wieczność!
OdpowiedzUsuńMy zjedliśmy malutkie od razu. Łatwiej nam teraz czekać na to duże.
UsuńWygląda wspaniale! Robiłam też kiedyś, pyszne ciacho:)
OdpowiedzUsuńMajano, cieszę się, że znasz ten smak. Mały kawałeczek daje dużo radości.
Usuńto musi być niezwykłe ciasto :) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńStara receptura i tradycyjny smak. To ciasto to taka podróż w przeszłość. Pozdrowienia.
UsuńJak cudnie zapakowane :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Fajnie, że Ci się podoba.
Usuńale jakie to musi byc kaloryczne!
OdpowiedzUsuńJak wiele innych pysznych rzeczy.
UsuńWygląda smakowicie, już czuję ten cudowny zapach. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPachniało wspaniale w czasie przyrządzania i pieczenia. Zrobiłam dodatkowo malutką porcję do zjedzenia od razu. I nawet takie niedojrzałe smakowało wspaniale. Pozdrowienia serdeczne.
Usuństrasznie fajny przedmiot studiów! zazdroszczę; przy okazji sama jestem blogerką i widzę i doceniam moc medium blogowego. pozdrawiam maja:)
OdpowiedzUsuńmajaskorupska.blogspot.com
ciasto przecudne, spróbuję zrobić:)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. Będziesz zadowolona.
UsuńW jakiej temp. należy piec panpepato?
OdpowiedzUsuńJuż dopisałam. 150 stopni C.
UsuńWow, robi wrażenie:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak myślisz. Dziękuję.
UsuńWow faktycznie piękne ciasto. Musi na gościach robić ogromne wrażenie
OdpowiedzUsuńDziękuję. Rzeczywiście zaskakuje smakiem i zachwyca.
UsuńDawno mnie tu nie było… i dostałam sto zachcianek jednocześnie przeglądając na nowo Twojego bloga. Jednak ten przepis zaciekawił mnie najbardziej. Leżakowanie prze dłuższy czas kojarzy mi się z serem lub nalewkami ale nie z ciastem. Fantastyczny przepis, jak dla mnie pełen nowości. Mogę sobie tylko jak na razie wyobrazić jaka to musi być radocha gdy się je ciasto przygotowywane prze 2 tygodnie, już nie wspomnę o smaku który tyle samo dojrzewał. Rewelacja!
OdpowiedzUsuńKrysiu, cieszę się, że wróciłaś. A Twoje zachcianki to tylko przyjemność dla mnie. To ciasto bardzo nam zasmakowało. Intensywne i nieoczywiste w smaku. Następne upiekę wkrótce i weźmiemy je na narciarski wyjazd. Pozdrowienia serdeczne.
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję! Zobaczyłam tu ten piękny papier i muszę raz jeszcze podziękować. Pamiętałaś o moim marzeniu. To takie urocze :-) Kubek jedzie nawet ze mną na Święta :-) Będzie miał multum zdjęć i dużo świątecznych chwil. Pozdrawiam ciepło i posyłam moc uścisków :*
OdpowiedzUsuńSzczęśliwa Mimi :-)
Mimi, bardzo się cieszę Twoją radością. A to, że pojedzie z Tobą na Święta cieszy mnie niesamowicie. To takie połączenie wielu osób w niezwykłym czasie. Ściskam mocno i niech radość Wam towarzyszy w każdej chwili tych nadchodzących dni.
Usuń