A diary from last month. Czerwiec.




Ostatnio zastanawiałam się, który miesiąc jest moim ulubionym. Nie musiałam się długo namyślać. To czerwiec. Za co go tak lubię? Za długie dni. Za świt "w środku nocy", za późne zachody słońca, za czerwoną łunę unoszącą się nad horyzontem jeszcze długo po zniknięciu słońca, za zapach akacji i jaśminowców, za letnie burze, za zapach rozgrzanej ziemi po deszczu, za ciepłe wieczory, za kwiaty w ogrodzie, za pierwsze kąpiele w morzu, za spotkania z przyjaciółmi na tarasie, które przeciągają się długo w noc...
Uwielbiam świętować początek lata i najdłuższy dzień w roku, chociaż zawsze przychodzi taka myśl, że... od tej chwili dzień zaczyna się skracać. 

Czas wrócić do tych pięknych, czerwcowych dni. 
Z jednej strony to był pierwszy miesiąc bez dalekich podróży, a z drugiej obfitował w wyjazdy. Było dużo spotkań z przyjaciółmi, świętowania i... jeden mały remont :-)

Czerwiec rozpoczyna się pięknym świętem - Dniem Dziecka. Moje dzieci to moja radość i duma. Dzięki nim uczę się ciągle nowych rzeczy i ich patrzenia na świat. Wspaniale obserwować ich rozwój, otwartość na innych, na ich wrażliwość.

 Dziękuję Wam za wszystko. Za to, że jesteście w moim życiu.

1, 4 Tala // 2, 3 Jantek

Dzień Ojca jest dla mnie bardzo ważnym dniem. Przeplata się w nim miłość, smutek, radość i żal. Mojego taty nie ma ze mną od ponad dwudziestu lat, ale ciągle za nim tęsknię. Czuję się niesamowitą szczęściarą, że był ze mną w tak wielu ważnych dla mnie chwilach, że pokochał mojego męża jak własnego syna, że był najwspanialszym dziadkiem dla moich dzieci, że wprowadził mnie w dorosłość.
Mój tata miał niesamowite poczucie humoru i radość z życia. Zarażał swoim śmiechem. 
Uczył mnie świata i otwartości na innych. I tego, żebym nigdy nie była obojętna na krzywdę ludzi i zwierząt. Nauczył mnie zmieniać koło w samochodzie i bezpiecznie rąbać drewno siekierą. Zaszczepił we mnie miłość do podróży i słuchania muzyki w samochodzie. Na urodziny zawsze kupował perfumy Guerlain. Dla niego nie było podziału na zajęcia i zabawy dla dziewczynek i chłopców. Był niesamowicie dobrym człowiekiem. Cieszę się, że miałam takiego tatę.

Z tatą.

Mała Lorentyna

W naszym ukochanym miejscu.

W czerwcu sporo czasu spędziliśmy nad morzem w naszym ukochanym miejscu. Tego czasu nigdy nie jest za dużo, a wręcz zawsze za mało. Żyjemy tam wolniej niż w Warszawie. Prościej.  I mam wrażenie, że... pracowiciej :-) W naszym domku zawsze jest dużo pracy, sprzątania, poprawiania, remontowania... Dom w lesie ma duże wymagania. I leśna działka też. Staramy się nie ingerować zbytnio w naturę, ale i tak jest dużo pracy. Wycinanie dzikich jeżyn jest jak niekończąca się historia. Kłują, plenią się i nie dają żadnych owoców. Za to leśnych jagód mamy naprawdę dużo. I one cieszą mnie niezmiernie. Czekam zawsze niecierpliwie na pierwsze zbiory. Jagodami możemy się cieszyć do połowy sierpnia. Ich zbieranie ma jeden minus. Paznokcie potem mam tak czarne, że aż wstyd. Szoruję je szczotką, moczę w soku z cytryny, ale nie pomaga to zbytnio. Trzy dni wstydu zawsze towarzyszy mi po zbieraniu :-) 

Wygląda jak klif, a to tylko fragment podmytego brzegu 

Wyjeżdżając znad morza pod koniec maja, zostawiliśmy tam przyjaciół. Kiedy wróciliśmy w następny weekend powitał nas... niesamowity zapach drożdżowego ciasta i futrzasta, kula miłości i szczęścia. To szwajcarskie ciasto smakowało tak wspaniale, że nie mogę się doczekać, aż... dostanę przepis :-)
Ten weekend był wspaniały. Jak zresztą wszystkie nasze. Z rozmowami, wycieczkami rowerowymi, z pysznym jedzeniem, szwajcarskim winem...
Mam nadzieję, że ten czerwcowy wspólny czas nad morzem stanie się naszą tradycją. 

1 jak tu nie kochać takiego widoku // 2 wspaniałe szwajcarskie ciasto taillé de Goumoens // 3 te sery... GENIALNE // 4 berneńczyk - berneński pies pasterski w swoim żywiole 

Do zobaczenia jutro

1 najpiękniejsze zachody słońca są nad naszym morzem // 2 wiatr i woda tworzą niezwykłe formy // 3 uwielbiam go  // 4 a teraz wracamy do naszego ciepłego domu

Jak one pachną i smakują

Droga cieni

Moją ulubioną miejscowością na Półwyspie Helskim jest Hel. Stamtąd wyruszamy najchętniej na wycieczki rowerowe po półwyspie. Tym razem było odwrotnie. Męska przejażdżka rowerowa wydłużyła się i zamiast skończyć się gdzieś w Swarzewie skończyła się na Helu :-)

Przeszliśmy się po miejscowości i po porcie i tam czekała na nas niespodzianka - żaglowiec generał Zaruski. Mam z nim pewne wspomnienia. Dawno, dawno temu w pewien letni dzień w naszej miejscowości była niezwykła pogoda. Dzień był niezwykle upalny, ale woda w Bałtyku lodowata. Miała temperaturę kilku stopni, co nie zdarza się normalnie o tej porze roku. Nie dawało się wejść do wody, bo zimno wręcz sprawiało ból. Ta różnica temperatur była tak duża, że nad morzem i części plaży utrzymywała się bardzo gęsta mgła. Prawdopodobnie przez nią żaglowiec Generał Zaruski zbliżył się za bardzo do brzegu i osiadł na mieliźnie. Był tak blisko, ale załoga składająca się z młodzieży nie mogła przeprawić się na brzeg ze względu na niską temperaturę wody. Ludzie z brzegu próbowali pomóc, ale nie dawało się wejść do wody. Wszyscy czekali na ratownictwo morskie. To oni pomogli ewakuować zmarzniętą i przemoczoną załogę. Po kilku dniach żaglowiec został ściągnięty z mielizny. Wymagał remontu. Niestety zaczęły się złe czasy dla żaglowca. Spędził w porcie wiele lat za nim wyruszył w kolejny rejs.

Żaglowiec został zbudowany w 1939 roku w Szwecji z inicjatywy generała Mariusza Zaruskiego. Miał służyć szkoleniu morskiemu młodzieży. Do Polski trafił dopiero po wojnie. Przez lata pływał po wodach Bałtyku, ale również w rejsach na wodach podbiegunowych. Dotarł, aż na Spitsbergen. W 2008 żaglowiec kupiło Miasto Gdańsk. Po remoncie znowu na jego pokładzie pływa szkoląca się młodzież.

Dziób żaglowca Generał Zaruski w świetle zachodzącego słońca

1 w helskim porcie // 2, 3, 4 żaglowiec Generał Zaruski

1 męska wycieczka rowerowa na Hel // 2 Swiss made // 3 zachód słońca na Helu // 4 helski port

Hel

Hel

Czerwiec jest wspaniały nad morzem. Przeważnie jest ciepło i słonecznie. Dni są długie, a turystów jest mało. Zakosztowaliśmy tego czerwcowego morza. Pierwszych kąpieli, czytania książek na plaży, lenistwa, pływania na kicie. I pierwszego piasku w łóżku :-) Nie wiem jak to się dzieje, ale w sezonie zawsze go tam pełno :-)

Ktoś miał tu udany dzień ;-)

1 mój sezonowy kącik czytelniczy // 2 zestaw plażowiczki // 3 letni obiad idealny // 4 czas na bukiet

1 znaleziony na plaży. W dzieciństwie uwielbiałam robić takie stateczki z kory, a potem je puszczać na wodzie // 2, 3 to był dobry dzień // 4 woda jest bardzo zimna, więc niezbędne są czapka, rękawiczki i buty z neoprenu. Gruba pianka oczywiście też

Lubię klimat tego zdjęcia

Słońce jest jeszcze wysoko, ale światło jest już inne


Ten widok zawsze mnie cieszy

1, 2, 3, 4 w czerwcowym świetle

 Remonty, przebudowy, naprawy... Tego zawsze mamy dużo w domu nad morzem. W czerwcu zaplanowaliśmy zrobić remont mniejszej sypialni. Myśleliśmy, że tydzień na to starczy, ale z remontami jest jak z kosztorysami. Trzeba pomnożyć je razy trzy. Nasz remont trwał ostatecznie trzy tygodnie. Do takich stosunkowo małych prac ciężko znaleźć chętnych fachowców, a co dopiero tak z dnia na dzień. Ostatecznie znaleźliśmy jednego super majstra - mojego męża:-) Mam szczęście, że pośród jego wielu talentów jest również stolarka, elektryka, murarka... Gdzie on się tego wszystkiego nauczył?
Jeździliśmy po zakupy remontowe do Trójmiasta, ale okazało się, że najlepsze zakupu można zrobić w sklepie dwie wioski dalej. Tam jest dosłownie WSZYSTKO. Uwielbiam takie sklepy i ich zapach. Kiedyś zawsze do nich jeździłam z moim tatą i uwielbiałam te wyprawy. Teraz wybieram farby i śrubki razem z moim towarzyszem życia.

1, 2, 3, 4 to co dzisiaj kupujemy?


Chętnie bym z moim mężem wspólnie szlifowała, malowała i skręcała meble, ale musiałam wracać do pracy. Wsiadałam więc co niedzielę wieczór w Gdyni do pociągu i ruszałam do domu. A pod koniec tygodnia pędziłam z pracy na dworzec, żeby odbyć tę trasę w drugą stronę. Najeździłam się trochę ;-) 

1 ten dworzec znam od podszewki ;-) // 2 jak ja lubię takie plamy światła // 3 jeszcze tylko przejazd przez most i wysiadam // 4 w drodze do metra

1 przez te długie dni nie widać, że to już wieczorny pociąg // 2, 3 a w pociągu oglądam filmy albo piszę: A diary from last month" :-) // 4 późny powrót z remontowych zakupów

1 przystanek Malbork // 2 z dworca do domu i spać // 3 ktoś tu jeszcze zapragnął późnego spaceru // 4 a w drodze do pracy mam drogę wysypaną płatkami akacji

1, 2, 3, 4 mój towarzysz

1, 2 ostatnie poprawki i korekty w pracy nad albumem // 3 i jak to spakować do samochodu i jeszcze znaleźć miejsce dla siebie? :-) // 4 mistrz szlifierki ;-)

1, 2, 3 prace remontowe postępują // 4 Iga Świątek - mistrzyni Roland Garros


Polne chabry i maki to moje ulubione czerwcowe kwiaty do wazonu nad morzem. Rosną wśród zboża. Nie wchodzę nigdy na pole, żeby je zebrać. Zrywam je tylko z brzegu. Czasami patrzę na instagramie na zdjęcia z pół zboża czy rzepaku albo patrzę na ślady po takich "sesjach". Zgniecione zboże, połamane łodygi. Nie rozumiem tego nieszanowania czyjejś własności. Zawsze można zebrać kwiaty rosnące poza polem. 

Chabry i maki

1 kwintesencja lata // 2 jak to nad morzem - pogoda szybko się zmienia // 3 tym razem w deszczu // 4 pierwsze jagody w tym roku zbierałam przy latarce :-)

Witaj sezonie na jagody

Długo po zachodzie słońca

Nie pada. Leje.

Cisza przed burzą

Czerwiec obfitował też w artystyczne doznania, a konkretnie w teatralne. W ciągu sześciu dni byliśmy trzy razy w teatrze. Każdy spektakl dostarczył innych emocji i przeżyć. Lubię teatr. To bezpośrednie obcowanie ze sztuką, z aktorami, z muzyką, z orkiestrą dostarcza mi dużo emocji i wzruszeń. Patrząc na wypełnione do ostatniego miejsca widownie, myślę, że ta forma bezpośredniego obcowania ze sztuką potrzebna jest wielu osobom.

Tematyka spektakli dała mi też dużo powodów do głębszych przemyśleń. O tolerancji, o tym jak wielki wpływ na życie może mieć brak akceptacji otoczenia,  o obłudzie, o europejskiej tożsamości, o antysemityzmie, o braku akceptacji...
Mam swoich ulubionych aktorów i oglądanie ich (szczególnie naraz) na żywo, dostarcza niezapomnianych emocji. Na jednym ze spektakli, na którym byliśmy mogłam podziwiać grę wielu z nich.
Teatry, w których byliśmy były różnorodne, dostarczające zupełnie innych doznań estetycznych. Teatr Wielki z kryształowymi żyrandolami, marmurowymi posadzkami, przestrzenią, orkiestrą, aksamitnymi kotarami, lożami i balkonami wręcz narzuca elegancki strój. Lubię patrzeć na innych, przechadzających się po teatrze w trakcie przerw, w aksamitnych marynarkach, jedwabnych sukienkach, obcasach, długich sukniach, garniturach, szalach zarzuconych na ramiona...
Lubię też widok elegancko ubranych ludzi zmierzających szybkim krokiem przez Plac Teatralny w stronę gmachu opery, którzy wysiedli z taksówek, metra czy autobusów. Przypomina mi to sceny z sobotnich wieczorów w Wiedniu.
Teatr Nowy jest za to dla mnie tegorocznym odkryciem. Ostatnio byłam w nim w poprzedniej siedzibie. Poprzemysłowy, przestronny budynek odnowiony i dostosowany na potrzeby teatru jest wspaniały. Pewne elementy zostały zachowane ze względu na wymagania konserwatora zabytków i tworzą dość nietypową przestrzeń (np. okna na scenie, które wychodzą na ulice i oglądając spektakl można patrzeć jak zapada noc w mieście). Podobało mi się, że w czasie przerw (a spektakl trwał 4,5 godziny) można wyjść na dziedziniec i tam na ławkach czy przy stolikach spędzić czas. Teatralne bistro (Wars i Sawa w Nowym) oferuje bardzo atrakcyjne jedzenie, koktajle i napoje w bardzo przyzwoitych cenach. A już zupełnie ujął mnie szklany pojemnik na wodę (kranową), którą można nalewać w dowolnej ilości (bezpłatnie). Bez plastiku, astronomicznych cen za buteleczkę i tworzenia kolejki po samą wodę. Brawo!!!
Tak na marginesie: jestem wielką fanką oferowania w knajpkach karafek z bezpłatną wodą kranową.
W holu teatru mieści się również księgarnia z dużym wyborem ciekawych książek. Lubię takie nowoczesne przestrzenie, gdzie dobór najemców jest starannie dobrany.
Ostatnim miejscem w naszym teatralnym "maratonie" był Teatr 6 piętro w Pałacu Kultury. Od czasu kiedy czytałam archiwalne artykuły i oglądałam zdjęcia z budowy, mam inny stosunek do Pałacu Kultury. Te przestrzenie, wykończenia, socrealistyczna architektura mają swój urok i dobrze, że to miejsce "żyje" i jest wykorzystywane do tak wielu inicjatyw kulturalnych.

Teatr Nowy
ul. Madalińskiego 10/16, Warszawa
"Francuzi"
reż.  Krzysztof Warlikowski
grają: Maja Komorowska, Bartosz Gelner, Maja Ostaszewska, Agata Buzek,  Magdalena Popławska, Jacek Poniedziałek, Maciej Stuhr,  Andrzej Chyra, Ewa Dałkowska, Magdalena Cielecka, Marek Kalita ...

Teatr 6. Piętro
Pałac Kultury i Nauki, Warszawa
"Szkło kontaktowe"
Grają: Tomasz Sianecki,  Wojciech Zimiński,  Marek Przybylik,  Jerzy Iwaszkiewicz,  Henryk Sawka, Grzegorz Markowski, Tomasz Jachimek, Katarzyna Kwiatkowska, Michał Kempa, Artur Andrus, Katarzyna Kasia.

Teatr Wielki - Opera Narodowa
plac Teatralny 1, Warszawa
opera "Peter Grimes" (premiera 23.06.2023)
reż. Mariusz Treliński
scenografia Boris Kudlička

W Teatrze Nowym

1 bezpłatna woda dostępna dla wszystkich w Teatrze Nowym - super pomysł // 2 w tle jedno z okien na ulicę na tyłach sceny // 3, 4 w Teatrze 6 piętro 

W drodze do loży

1 drodze do opery // 2 po drodze do opery mijamy Ambasadę Belgii - kamienica moich dziadków przylegała do jej budynku. Tu spędzałam dużo czasu jako dziecko.

1 lubię obserwować orkiestrę // 2 wnętrza opery // 3 autoportret w lustrze ;-) // 4 w drodze do loży

1, 4 zmieniam jedwabne sukienki, ale buty te same :-) // 2 na dziedzińcu Teatru Nowego // 3 opera "Peter Grimes"

1 bistro w Teatrze Nowym // 2 w drodze do Teatru 6. piętro // 3 w przerwie spektaklu Francuzi // 4 widok z okna - zaraz ruszamy do teatru

20 czerwca był ważnym i długo wyczekiwanym dniem w mojej pracy. Tego dnia odbyło się przejęcie od miasta i uroczyste otwarcie nowego skrzydła szpitala. Jedno. z pięter w tym skrzydle zajmuje blok operacyjny, w którym będę pracować.  Nie mogę się doczekać przenosin. Jeszcze chwilę musimy poczekać na pierwszego pacjenta, ale niedługo. Na otwarciu porobiłam jeszcze trochę zdjęć do albumu o historii bloku operacyjnego. I mam nadzieję, że to już koniec mojej pracy nad tym albumem. Czas na druk.  

Jedna z dziesięciu sal operacyjnych na nowym bloku. ta wyposażona jest w tomograf.

1 ostatnie szlify nad albumem // 2 jedna z sal operacyjnych // 3 tomograf // 4 po przemowach i oglądaniu nowego bloku przyszedł czas na przekąski

1, 2, 3, 4 w nowym skrzydle szpitala

Nie mogę się doczekać chwili, kiedy zaczniemy tu pracować

Zakupy o tej porze roku są takie przyjemne. Bogactwo warzyw i owoców na targu wyzwala we mnie zakupoholizm ;-) Odwiedziny w ulubionych małych sklepikach dopełniają przyjemności. W czerwcu i tak bardzo ograniczyłam zakupy i gotowanie, bo dużo czasu spędziliśmy osobno i wtedy ja często ograniczałam obiad dla siebie do gotowanej fasolki czy kalafiora. Dzięki naszemu czasowemu rozdzieleniu ;-) udało mi się w końcu zrobić generalne porządki w domu (wiosenne ;-)). I tak jestem wyposzczona w gotowaniu i nakrywaniu do stołu, że... będę teraz gotować za dużo ;-)

Zakupy przed podróżą nad morze w piekarni "Cała w mące"

1 mój ulubiony sprzedawca na targu // 2 aż miło obserwować takiego mężczyznę // 3 peonie kupione od staruszki // 4 te truskawki smakują idealnie

1 koszyk rowerowy pełen pyszności. A jak pachnie ;-) // 2 cudowny hiszpański owczy ser z truflami nacierany oliwą // 3, 4 w sklepiku z hiszpańskimi delikatesami

1 jakie to wszystko ładne // 2 wracając z pracy lubię się zatrzymać i popatrzeć w górę // 3 ktoś fajny przyniósł coś dobrego do pracy // 4 wyciągnęłam mojego Holendra (o którym pisałam w majowym Last month), bo zakupy zapowiadały się spore

1, 2, 3, 4 detale są dla mnie bardzo ważne 

1, 3, 4 wieczór truskawkowej margarity ;-) // 2 grillowany ananas robi tu robotę

1, 2 "nadmorscy robotnicy" czyli my, szykują kolację // 3, 4 szybki posiłek przed podróżą pociągiem

1 mąż mnie nakarmił po podróży pociągiem :-) // 2, 4 zakupy w tym nadmorskim sklepiku sprawiają mi dużo przyjemności (ceny mniej ;-)) // 3 często przyglądam się zakupom innych stojąc w kolejce do kasy

To był pracowity i intensywny dzień. Zjedliśmy na mieście. W Bianca Mozzarella

Jestem wielką miłośniczką wyrobów Kaji i Francesco z Bianca Mozzarella. Ich świeże włoskie sery robione pod Warszawą są genialne. Mozzarella, burrata, stracciatella, ricotta... smakują rewelacyjnie. Sery pakowane są w słoiku i oddając je z powrotem  (10 sztuk) dostajemy jeden ser gratis. Według mnie to świetny pomysł. Te sery są obecne w mojej kuchni bardzo często. Trochę warzyw, ser i bagietka i praktycznie niczego więcej nie potrzebujemy na kolację w letni dzień. Na miejscu można również coś zjeść. Lekkie dania, których inspiracją jest włoska kuchnia. Focaccie (z ziemniakami, z stracciatellą truflową, bakłażanem, z pesto trapanese, z konfitowanym czosnkiem), bruschetty, burraty z dodatkami... Bardzo mi smakuje jedzenie tam.

Bianca Mozzarella
Natolińska 3, Warszawa
czynne od środy do niedzieli od 11.00 do 21.00 (w niedzielę do 18.00)

 W Bianca Mozzarella

Brakowało mi w okolicy takiej naprawdę dobrej pizzy. Małej, lokalnej knajpki, do której można wpaść pieszo, zjeść coś dobrego, napić się wina, spotkać ze znajomymi. W końcu jest. 
Karta jest krótka, ale takie lubię. Bardzo mi smakują te pizze. Na cienkim, chrupkim cieście (pysznym), z dobrymi dodatkami, fajnie skomponowanymi.
Miejsce jest małe, ale pełne gości. Kiedy przyszliśmy w tygodniu wczesnym popołudniem, większość stolików była już zajęta, a po godzinie dostawiano na chodniku kolejne. 
Bardzo się cieszę, że coraz więcej takich fajnych miejsc jest w mojej okolicy.

Mystic Pizza
Ul. Hajoty 48, Warszawa
czynne 12.00 - 22.00 (w piątki i soboty do. 00.00)

Na początek

1, 2, 3, 4 w Mystic Pizza

Jadąc prosto po mojej pracy nad morze często jemy gdzieś w trasie. Wyboru nie ma dużego, ale mieliśmy swoje stałe miejsca. Jedno z nich ostatnio bardzo mnie rozczarowało. Smutne to jest, kiedy w cieszącej się popularnością restauracji spada jakość, a ceny idą w górę. Może to chwilowe? Nie wiem, a szkoda bardzo

1 to ciasto drożdżowe było dobre // 2 kiedyś tu były rewelacyjne buraczki. Teraz... nie zamówię więcej // 3 Mariaszek kiedyś słynął z chłodnika - ten był ciepły i strasznie rozcieńczony // 4 pierwsze w tym roku zbiory kwiatów czarnego bzu

1, 3 na dzielnicowych rabatach // 2 kowale bezskrzydłe (tramwaje) opanowały nasz ogród :-). Są bardzo pożyteczne, więc cieszę się, że mamy ich tak dużo // 4 po podlaniu grządki zleciały się owady, żeby spijać wodę z kropli zawieszonych na płatkach

Lubię weekendowe wyprawy do Trójmiasta, a szczególnie do Sopotu (miasta rodzinnego mojej teściowej) i do Gdańska (miasta mojego teścia). Znam je całkiem dobrze, ale ciągle za mało. Na jeden z czerwcowych weekendów wybraliśmy się na przyjęcie w ogrodzie na powitanie lata. 
Kiedy idziesz na przyjęcie z teściową do jej paczki przyjaciół i bawisz się świetnie, to znaczy, że... masz super teściową, a ona super przyjaciół.

Po porannym spacerze po plaży w Sopocie czas na małą przerwę. Tym razem w KAISER Patisserie

 KAISER Patisserie

 KAISER Patisserie

1 z wizytą u malarki // 2, 4 w KAISER Patisserie // 3 ten obraz przedstawiający sopockie molo kupiliśmy w prezencie mojej teściowej (Sopociance)

Dawno nie widziałam takiej ilości muszelek nad Bałtykiem

1 jak cudownie zanurzyć o poranku stopy w wodzie. Tylko dlaczego zapomniałam kostiumu. Żałuję do tej pory. // 2 wspomnienie przywitania lata // 3 na muszelkowej drodze // 4 w końcu muszę się skusić na supa

1, 2, 3, 4 Sopot

Paskowa wersja sopocka

Sopot. Kurortowe klimaty.

1, 2, 3 sopockie klimaty // 4 białe bukiety są piękne

Wersja letnia wiankowa

1 taniec wśród zapachu jaśminowca // 2, 3 imprezujemy // 4 piękne

Potargana :-)

Uwielbiam młody groszek

Ogrodowe przyjęcie

1 po szalonych tańcach niewiele zostało z mojej fryzury // 2 jeszcze kawałek tarty poproszę // 3 tańczymy dalej // 4 na trawie też mogę tańczyć ;-)

Czereśnie to dla mnie kwintesencja lata

1, 2, 3, 4 wszystko pyszne, ale te kaszubskie truskawki...

1 wspomnienie smaku dzieciństwa - kokosanka z cukierni Justynka // 2 w sezonie festiwalowym // 3, 4 gadżety z Hygeią zrobione (wydrukowane w 3 D) przez synka

Ostatni dzień czerwca spędziliśmy z przyjaciółmi. Z nimi pożegnaliśmy czerwiec i powitaliśmy lipiec. Jak dobrze, że w naszej nadmorskiej miejscowości mieszkamy tak blisko siebie. A co najważniejsze, jak dobrze, że znamy się już ponad trzydzieści lat i lubimy być razem. 
Niezapomniany, piękny wieczór. I niezapomniane, wspólne pożegnanie miesiąca. 

Za naszą tak długą znajomość.

Ten ser pecorino obłożony skórkami winogron, ten nóż, to drewno...

Jaką wielką przyjemność sprawiło mi to toskańskie wino. Byłam kiedyś w tej winnicy.

1, 2, 3, 4 podano do stołu

Żegnaj czerwcu.


A co nam przyniesie lipiec?

Komentarze

  1. Jaki wspaniały czerwiec. Tak powinno wyglądać życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za te słowa. Sprawiły mi wielką przyjemność.

      Usuń
  2. Przepiękne zdjęcia i wspomnienia🌿🦋🥂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję. Lubię utrwalać to nasze wspólne życie.

      Usuń
  3. Cudowny czerwiec ! Jak zawsze czytałam i chłonęłam widoki jednym tchem, a potem czytam drugi raz juz spokojniej i delektuje się 🫶 nowa wersja bloga cudowna !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję za te słowa. Cieszę się bardzo, że sprawiam przyjemność dzieląc się moim życiem, odczuciami, wrażeniami. A jak czytasz te wspomnienia dwa razy, to już jestem zachwycona. Dziękuję.

      Usuń
  4. INieodmiennie będę powtarzać jak bardzo lubię oglądać świat Twoimi oczami .Te proste a jak wyszukane kadry ,tyle ciekawych spostrzeżeń i treści jednym słowem kobieta orkiestra .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiennie mi miło. Dziękuję bardzo. Potrzebuję takich słów. Kiedy piszę kolejne last month i zajmuje mi to 3-4 wieczory do późna, to myślę: czy kogoś to w ogóle interesuje?

      Usuń
  5. Droga Lo, na plamy z jagód mieszam w małej miseczce sporą szczyptę kwasku cytrynowego i trochę wody, moczę dłonie, a zakamarki wokół płytki paznokcia i pod krawędziami doczyszczam czubkiem małego pilniczka; potem myję ręce. Wszystkiego dobrego!
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję. U mnie najgorzej jest pod paznokciami. Wygląda tak, że, aż mi wstyd :-)

      Usuń
  6. Mnie to interesuje! <3 Uwielbiam czytać i oglądać wszystkie Twoje przepisy, opowieści i zdjęcia. Właśnie zapisałam na liście zakupów papryki, żeby wypróbować przepis na te grillowane. Jutro będę działać ;D
    A 'last month' wspaniałe, zawsze się zastanawiam, skąd masz tyle energii do działania i jak w jeden miesiąc wcisnąć tyle akcji. Jako młoda mama mam tylko nadzieję, że jak dzieci podrosną też zyskam więcej czasu wolnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest blog, do którego zawsze zaglądam z wielką przyjemnością, od lat. Nie tylko mnie inspirujesz ( wiele Twoich przepisów "zaanektowałam" na stałe, już kiedyś o tym wspominałam) , tu jest wszystko co lubię - smaki, zainteresowania (uwielbiam warszawskie teatry jestem w nich częściej niż w moich, łódzkich), piękne zdjęcia, PIĘKNI LUDZIE i Ich historie, ciekawostki, porady i podróże. A wszystko podane jest jak...wykwintne danie :) :) :) , tylko się delektować. Czerwiec to też mój ulubiony miesiąc!.Są wpisy, że zaglądam do nich po kilka razy, z przyjemnością przenoszę się w Twój świat. :) ....pozdrawiam serdecznie, życzę pięknego lata

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalazłam Cię przez przypadek w grudniu 2023 szukając ciekawego przepisu i zostałam na dłużej. Właśnie przeglądam starsze posty i muszę napisać, że dzięki Tobie czuję się bardzo zainspirowana i zrelaksowana. Last month przygotowany z ogromną starannością. Pozdrawiam serdecznie, Kasia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.

Popularne posty