A diary from last month. Sierpień.

Sierpień to tradycyjnie miesiąc naszych wakacji nad morzem. Czekam zawsze na ten czas z niecierpliwością i radością. Na jedzenie posiłków na tarasie w otoczeniu lasu, szumu morza i śpiewu ptaków, na wieczorne oglądanie zachodów słońca, na radosne chwile przy stole ze znajomymi i przyjaciółmi, na wyprawy na rowerach na "dziką" plażę, na gotowanie w kuchni większej niż w naszym domu :-), na wyprawę na Jarmark Dominikański, na marznięcie ;-) na plaży w wietrzny dzień, kiedy naszych mężczyzn ogarnia szał pływania na kicie, na wyprawy po okolicy, na kąpiele w chłodnym morzu, na czytanie książek na plaży (tak, wiem, że jest to niedobre dla oczu), na lenistwo i aktywność, na zbieranie jagód... na wszystko za co kocham wakacje w naszej osadzie nad morzem. 

Pierwszy raz przyjechałam do tej miejscowości z rodzicami, kiedy miałam około roku i od tego czasu jestem tu każdego lata, a często i w pozostałe pory roku. Wiele osób pyta mnie, czy nie nudzi mnie przyjeżdżanie ciągle w to samo miejsce. Absolutnie nie. Powiedziałabym, że jest to moje miejsce na ziemi. Oczywiście najbardziej lubię tu być poza sezonem, ale i w jego szczycie odnajduję masę przyjemności z pobytu. Przez te lata obserwowałam jak osada zmieniała się i rozwijała. Wiele z tych zmian jest niekorzystnych z mojego punktu widzenia, ale nie mam na to wpływu. Z nostalgią wspominam czasy, kiedy wszystkie dzieci z "naszej" części osady znały się i bawiły razem. Samochody na głównej drodze były rzadkością, więc godzinami graliśmy na niej w badmintona, w lesie budowaliśmy szałasy, a w rzece myliśmy się. Tutaj nauczyłam się pływać jako mała dziewczynka i tutaj przeżywałam pierwsze romantyczne uniesienia ;-) Właściciele wszystkich działek znali się, więc prawie wszystkie wieczory owocowały w spotkania towarzyskie dorosłych, które uwielbialiśmy, bo można było iść późno spać. Rankami chodziło się na plażę do rybaków, po świeże ryby, które jadaliśmy prawie codziennie na obiad. W sierpniu chodziliśmy  w nocy na plażę oglądać "spadające gwiazdy", a w dzień przemieszczaliśmy się wszędzie na rowerach. Ta atmosfera wakacyjnego życia w rybackiej osadzie dawno minęła i zniknęła, ale moje dzieci chociaż trochę jej zaznały. 

Miejscowość teraz mało przypomina tę z mojego dzieciństwa. Rozrosła się trochę bez kontroli i chaotycznie i mam wrażenie, że włodarze nie panują nad ilością pojazdów i turystów w sezonie. Przydałaby się również jakaś spójna wizja co do wyglądu "infrastruktury usługowej" - delikatnie nazywając budy, budki i sklepiki.  Ruch samochodowy też woła o jakieś rozwiązania. Zmiany są nieuniknione, ale może obiorą inny kierunek. Podróżując po Europie zachwycam się spójnością i harmonią w wyglądzie miejscowości. Zmiennością w zależności od regionu i zaangażowaniem mieszkańców w troskę o wygląd swoich miejscowości.

Mimo różnych zmian uwielbiam tam jeździć. Cieszy mnie nasza przestrzeń, bliskość morza i bliskie relacje z sąsiadami. 

Nadciąga kolejna ulewa.

Mówi się, że pogoda nie jest ważna, żeby spędzić dobrze czas. Dużo jest w tym prawdy. Lubię jak nad morzem pada deszcz i stuka głośno w dach. Lubię tam chodzić w kaloszach bez konieczności obchodzenia kałuży. Lubię palić w kominku, kiedy za oknem jest zimno. Lubię to wszystko, ale... ale nie kiedy trwa to przez prawie całe nasze wakacje :-) Nie było tak źle (ale mogło być lepiej ;-)), Przeczytałam siedem książek przez dwa tygodnie :-)

Zaczęło padać pół godziny po naszym przyjeździe... i padało z małymi przerwami przez dwa tygodnie :-)

1, 2, 3, 4 tak wyglądało niebo przez większość naszych wakacji

1, 2, 3, 4 widzę piękno i w takiej aurze

Całkiem solidne kałuże mamy wokół domu

1 w stalowych odcieniach // 2 zdążymy przed deszczem? // 3 przez chwilę słońce oświetliło mokry las // 4 jedziemy na wycieczkę. Może tam nie będzie padać.

Gdańsk i Sopot są mi niesamowicie bliskie. Z jednej strony ze względu na wspomnienia z dzieciństwa. Z naszej nadmorskiej wioski jeździłam tam z rodzicami na wycieczki i zakupy. Odległość (80 km) była w zasięgu podróży samochodem ze mną - dzieckiem z chorobą lokomocyjną :-). Tyle wytrzymywałam ;-) I moje rodzice ze mną też. Powyżej stu kilometrów zaczynałam wymiotować i mogłam tak godzinami. Koszmar dla dziecka i wszystkich w samochodzie. Rodzice rozwiązali problem moich podróży nad morze. Wyruszali rano samochodem, a koło południa dziadkowie wsadzali mnie do samolotu do Gdańska. Podróżowałam jako maluch pod opieką stewardesy i wspominam te podróże wspaniale. Po wylądowaniu rodzice odbierali mnie w Gdańsku z lotniska i ruszaliśmy nad morze. Koło ósmego roku życia choroba lokomocyjna zniknęła jak ręką odjął i... skończyło się latanie kilka razy w roku :-)
Jedno z moich piękniejszych wspomnień z tych podróży z Warszawy nad morze był wjazd do miasta. Wiedziałam, że już mamy blisko i będziemy wkrótce nad morzem, ale też uwielbiałam przejazd przez miasto. Całą tę drogę dzieliłam w głowie na odcinki. Najpierw widok rozświetlonej rafinerii i mój tata zawsze komentujący płomień na rafineryjnej pochodni. Był płomień czyli była ropa czyli będzie można kupić benzynę w okolicy - takie czasy :-). Kolejny punkt to gdański dworzec kolejowy, potem zakręt koło starych spichrzów i przejazd przez most nad Motławą, ceglane stare budynki ze Złotą Bramą w tle i paskudny zloty budynek Lotu. Potem przejazd przez dzielnicę Aniołki i dźwigi stoczniowe w tle. Uwielbiałam tę szeroką aleję z willami po jednej stronie. Kolejnym punktem w mojej pamięci była hala Olivia, a potem przejazd przez Sopot ze starymi willami. Już jako dziecko zachwycałam się ich przeszklonymi werandami. Potem zalesiona droga łącząca Sopot z Gdynią. Przejazd przez Gdynię już tak mnie nie fascynował :-).
przejeżdżając tą drogą dziesiątki razy nawet nie przyszło mi do głowy, że tuż obok mieszka trochę starszy ode mnie chłopiec, który kiedyś będzie moim mężem. 
Jedni dziadkowie tego chłopca mieszkali w Gdańsku przy Złotej Bramie, a drudzy w sopockiej willi z werandą tuż przy morzu. 
Teraz bardzo często jeździmy (już razem) do Gdańska i Sopotu. Wspominamy, porównujemy nasze historie, chodzimy dawnymi ścieżkami. Te wspomnienia i historie opowiadane przez męża i teściów są dla mnie piękne i niesamowicie interesujące. Ciągle mi ich mało. I mam wrażenie, że im jestem starsza tym bardziej mnie te historie fascynują. I coraz bardziej czuję się związana z tymi miastami. 

Widok na Gdańsk z wieży ratusza

1, 2, 3, 4 pod ciężkimi, deszczowymi chmurami

1, 2 lubię patrzeć na miasto z góry, widzieć to czego nie widać będąc przechodniem // 3 co za niesamowite miejsce na dachu - z widokiem na Bazylikę Mariacką // 4 kolejne urocze miejsce dojrzane z góry

Mimo dziesiątek, jeżeli nie setek wizyt w Gdańsku nigdy nie patrzyłam na to miasto z góry. W sierpniu był mój pierwszy raz. Oglądałam je z wieży ratusza. Polecam Wam to bardzo. Widok jest przepiękny. Tym bardziej jak można dojrzeć mieszkanie, w którym mieszkał malutki chłopczyk, który jak dorósł, został moim mężem.

1 w tej wieży stał stół kuchenny dziadków // 2 w tym niesamowitym budynku mieszkał kiedyś mój mąż // 3 pamiętam widok z tego balkonu na cały stary Gdańsk, Złotą Bramę i Bazylikę Mariacką // 4 stare zdjęcie pokazujące zniszczenia wojenne Złotej Bramy i budynku, w którym mieszkali dziadkowie męża

1 niesamowite wrażenie robi oglądanie tego budynku z wieży ratusza // 2 a w dole Gdańszczanie i turyści // 3 zaraz dołączymy do tych przechodniów // 4 miejsce ślubów i pogrzebów w rodzinie męża

1 na tę wieżę musimy wejść // 2, 3, 4 w drodze na wieżę ratusza

W odbiciu szyby

Będzie padać? Oczywiście, że będzie :-)

1 nadciąga ulewa // 2 a po 15 minutach niebo wygląda tak // 3 jak Gdańsk to i bursztyny // 4 ratusz

1 w klimacie starych zdjęć // 2 ciekawa książka, ale droga // 3 piękne są te kamienice // 4 pogodę można określić jako dynamiczną ;-)

Okularnicy

W jeden z deszczowych dni pojechaliśmy do Gdańska na wystawę "Marzyciele epoki industrialnejMalarstwo w Gdańsku w XIX wieku". XIX wiek był epoką industrialną, czasem gwałtownych zmian, postępu i wynalazków. To czas, w którym łączono wiarę w nieograniczone możliwości człowieka  z tęsknotą za tradycją i przeszłością. 150 lat temu otworzono Muzeum Miejskie w Gdańsku, w którym zaczęto gromadzić sztukę dawnych mistrzów i współczesnych tamtym czasom. Na wielu obrazach na wystawie można obejrzeć stary Gdańsk.

Czy warto obejrzeć tę wystawę? Warto. A przez okna Zielonej Bramy rozpościera się piękny widok na stare kamienice.

Muzeum Narodowe w Gdańsku / Oddział „Zielona Brama” w Gdańsku
Długi Targ 24, Gdańsk
czynne od wtorku do niedzieli w godzinach 10.00 - 17.00
wystawa czynna jest do 26 listopada 2023 roku
bilet normalny 20.00 zł/ulgowy 12.00 zł

https://www.mng.gda.pl/wystawy/marzyciele-epoki-industrialnej-malarstwo-w-gdansku-w-xix-wieku/


1 widok na Gdańsk z Zielonej Bramy // 2 plakat wystawy // 3 wspinamy się na kolejne piętro muzeum // Michael Carl Gregorovius - Wjazd księcia koronnego Fryderyka Wilhelma do. Gdańska

1, 4 z okien muzeum // 2, 3 fragmenty obrazu powstałego z klejenia ścinków z jedwabnej gazy i adamaszku jedwabnego - niesamowite

1 piękny jest ten kolor tła obrazów // 2 Carl Scherres - Krajobraz nad Wisłą // Zamek w Kronborg // 4 Michael Carl Gregorovius  - Brabank

1 Johann Carl Schultz - Portret rodziny malarza // 2, 4 wśród ścian muzeum // 3 oryginał, wykorzystany do plakatu // 

Z Gdańska wyjechaliśmy późno, kiedy noc już zapadła. Wjechaliśmy jeszcze na teren stoczni (dostępny dla pieszych i samochodów) i wyjechaliśmy stamtąd zachwyceni. Stare, często ceglane budynki przemysłowe zachwyciły mnie swoją urodą. Niektóre są odnowione, inne popadają w ruinę. Można tam znaleźć kluby, restauracje i sklepy w sąsiedztwie wielkich, luksusowych jachtów w trakcie budowy czy remontu, składów niewiadomo czego czy zakamarków, w które strach się zagłębić. Intrygujące i niezwykłe miejsce. Musimy się tam wybrać też za dnia. Ale i nocą można tam zrobić klimatyczne zdjęcia.

Tereny stoczni

Tereny stoczni

Tereny stoczni

Tereny stoczni

W drodze na wieżę ratusza

Czasami uliczni muzycy potrafią zachwycić albo poruszyć jakieś wewnętrzne struny emocjonalne - wtedy zawsze ich wspieram. W podziękowaniu za te emocje jakie we mnie wywołali.

Jako dziecko często bywałam z rodzicami na Jarmarku Dominikańskim. Potem długo, długo nie. Od paru lat znowu przyjeżdżam na jarmark. Czasami coś mi wpada w oko i wracam z jakimś skarbem, czasami chodzę po jarmarku zdegustowana cenami. Przyznaję, że ostatnio odwiedzam tylko dział staroci. Po wizycie tam jestem już tak zmęczona, że nie mam ochoty na więcej. Nie jest to może mój ulubiony targ staroci, ale lubię go. Parę perełek wróciło ze mną do domu.

Piękna jest ta kasa. Służyła kiedyś w jakimś szwedzkim sklepie. Prawdziwa perełka.

1 w zeszłym roku na tym stoisku kupiłam parę foremek // 2 zagrałabym tymi szachami // 3 komu starą butelkę? // 3 pudło pełne kawałków potłuczonej porcelany

1 zachwyciła mnie ta stara drewniana kolumna - nie mieliśmy jednak pomysłu, gdzie moglibyśmy ją postawić w naszym domu. Pokazaliśmy jej zdjęcie naszym przyjaciołom. Będzie stała u nich. Bardzo się z tego cieszę. // 2 piękno detali // 3 detal ze szwedzkiej kasy // stare pocztówki z Gdańska i Sopotu mogę oglądać godzinami

1 bursztyny znalezione w Bałtyku - takie szorstkie, nieoszlifowane, z ukrytym pięknem // 2 lubię oglądać stare puszki // 3 dział sportowy ;-) // 4 nie jestem miłośniczką figurek, ale zawsze przyglądam się ich twarzom. Potrafią być piękne albo... przerażające

1 niedużo brakowało, a bym kupiła :-) // 2 dział maszynek do mielenia // 3 niektóre z tych koni miały przerażający wyraz pyska // nadciąga ulewa - trzeba się ewakuować 

1 za chwilę lunie deszcz // 2, 3 stare zbieraczki do jagód // 4 podróż z takim niebem nad głową jest piękna


Gdzie zjeść w Gdańsku? Miejsc do wyboru są setki. My tym razem postanowiliśmy jechać do Montowni na terenie stoczni gdańskiej. W wybudowanej w latach trzydziestych XX wieku wielkiej ceglanej hali, która służyła jako montażownia U - bootów, mieści się obecnie food hall i loftowe apartamenty do wynajęcia. Uwielbiam stare, przemysłowe bydynki odrestaurowane ze starannością, dbałością o detale i historyczne znaczenie, więc bardzo mi się podoba Montownia. Chciałabym kiedyś spędzić noc w jednym z tych pokoi. A na jedzenie to też jest wspaniałe miejsce. Duży wybór miejsc, różne kuchnie, piękne otoczenie... A potem można zrobić sobie spacer po stoczni. 

Montownia Food Hall
ul. Lisia Grobla 7, Gdańsk
czynne codziennie od 9.00 (11.00) do 00.00 (22.00)

1 Montownia Food Hall // 2, 3 Słodkości z Deseo uwielbiam // 4 azjatyckie smaki

1 na zewnątrz pusto, bo co chwilę pada i jest zimno // 2 to idziemy jeszcze na spacer // 3 ten ananas z miechunką mnie kusił // 4 wystarczyło przejechać kawałek, żeby pogodna zmieniła się diametralnie

1, 2, 3 jeszcze małe zakupy w sklepie z serami "Deska serów" w gdańskim Garnizonie. Te wędzone migdały są pyszne. // 4 czekolada idealne dla mnie

Pokusa Bakery, Gdynia. Dobre miejsce na coś słodkiego, kawę i zakup chleba. 

Lubię specjalistyczne sklepy z winami. Można się poradzić w kwestii wyboru wina do dania, pogłębić winiarską wiedzę, a często też zjeść coś dobrego. Do moich ulubionych miejsc tego typu należy Mielżyński. Najczęściej odwiedzam to miejsce w Warszawie, ale można również się udać W Poznaniu i w Gdańsku. Wszystkie lokalizacje są położone w starych pięknych budynkach i taki klimat bardzo pasuje do winnego sklepu. Przedział cenowy jest różnorodny, a wina pochodzą przeważnie od małych wytwórców. To też idealne miejsce na zakup oliwy czy dodatków do serów jak na przykład miodu z truflami.

Mielżyński
Dawna Remiza w Stoczni Cesarskiej, ul. Narzędziowców 31, Gdańsk
czynne codziennie od 12.00 do 23.00

1 Mielżyński mieści się w starym budynku remizy stoczniowej // 2, 3 wybieramy // 4 szampana od małych wytwórców nie jest łatwo kupić

1 Aix - en - Provence ostatnio mnie "atakuje" z każdej strony. Skończyłam właśnie książkę, której akcja tam się rozgrywa, naoglądałam się zdjęć na instagramie, teraz to wino - kochanie, czas chyba tam wrócić :-) // 2 lubię te torby, w które pakują wina // 3 oliwa Laudemio - uwielbiam. Nie jest łatwo ją kupić // 4 notatki po degustacji

Samotne drzewo (które dokładnie nie jest drzewem, a remizą) często pojawia się na moich zdjęciach. Lubię je bardzo. To punkt w drodze, który mi mówi: jesteś w domu. Tym nadmorskim, ale głęboko tkwiącym w moim sercu.

Już czuję, że jestem w domu

1, 2, 3, 4 żniwa

U schyłku dnia

1, 2, 3, 4 za każdym razem inne, za każdym razem zachwycające mnie

Czy nie wygląda jak gotowy obraz?

Tam, gdzie ten las, tam jest nasz nadmorski raj.

Nie myślcie sobie, że przez 17 dni pobytu lało nam codziennie. Nie było tak. Mieliśmy trzy pełne dni ciepłej i słonecznej pogody :-) Były też zimne dni, kiedy słońce trochę świeciło, a wiatr urywał głowy. W takie dni oczywiste było jak je spędzimy :-) Jedni czapki i kurtki, inni gumowe kostiumy ;-) Najważniejsze, że wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwi.

Za chwilę chłopaki startują

1, 2, 3, 4 wszystko pod kolor? ;-)

1, 2, 3, 4 szczęśliwy on, szczęśliwa ona.

1, 2, 3, 4 to chyba kolor przewodni w te wakacje :-)

Na dzisiaj koniec pływania

1, 2, 3, 4 ona i on, on i ona
Te trzy słoneczne i ciepłe dni wycisnęliśmy jak cytrynę. Do ostatniej kropli czyli w tym przypadku do zachodu słońca. Jak cudownie było w końcu poczuć ciepło słońca na skórze, rześkość wody, lekki wietrzyk na policzkach. Poczytać książkę, porozmawiać, popływać, popatrzeć w dal , przekąsić coś z piaskiem zgrzytającym w zębach (wszystkie czasowniki na literę P ! :-)). Potrzebowałam tego. I znowu P ! :-)

Tylko my, plaża i morze

1 pod kolor ;-) // 2 czas relaksu. To koło pełni funkcję poduszki plażowej // 3 kawa na plaży musi być // 4 to są idealne warunki do rozmyślania

Z życia plażowiczki

Czy to nie jest idealny, wakacyjny widok?

Golden hour

1, 2, 3, 4 kidyś tu zamieszkamy na stałę

1, 2, 3, 4 wersja ubraniowa minimalistyczna

Zostajemy, aż słońce zajdzie

1 moja skóra (posmarowana najwyższymi filtrami) błyskawicznie brązowieje // 2 krystaliczna woda w Bałtyku // 3 bilans dnia - 65 kilometrów po morzu na kicie // 4 tak wygląda radośnie spędzony dzień

Lubię to zdjęcie

1, 2 czas wracać, bo zaraz będzie ciemno w lesie, a przed nami parę kilometrów // 3 tylko nasze ślady // 4 dotarliśmy do celu

Wieczorny, codzienny spektakl

Codziennie inny, codziennie piękny

Ten widok nigdy mi się nie znudzi

1, 2, 3, 4 scenki z życia wakacjuszy

1, 2, 3, 4 dzięki chmurom ten widok jest jeszcze bardziej niesamowity

Jak ogień

Do jutra słońce

Światło potrafi tworzyć niesamowite obrazy

Wakacje nad morzem mają wiele wspaniałych chwil za co nie zamieniłabym ich na żadne inne. To spotkania ze znajomymi i przyjaciółmi przy stole. Chwile pełne śmiechu, wina, dobrego jedzenia, rozmów. Wspólny, piękny czas, który tworzy wspomnienia. Czas przyjemności i radości. 
Lubię to szykowanie się na przyjście gości. Ustalanie menu, zakupy, gotowanie, nakrywanie do stołu, zapalanie świec, szykowanie koców (prawie zawsze jest zimno :-)), malowanie ust na czerwono, wybór muzyki, schładzanie szampana...
Jak dobrze, że nie ma tu ustaleń: kto dzisiaj może wypić, a kto jest kierowcą, musimy już iść, bo jutro rano wstaję do pracy... Są wakacje. Możemy wszystko.

W oczekiwaniu na gości.

1 kryształowa misa ze srebrnym obramowaniem kupiona na Jarmarku Dominikańskim posłużyła mi za świecznik // 2 lubię te nowe kieliszki do szampana - mają grubą nóżkę i cieniutkie szkło w czaszy // 3 dekoracja miejscowa, sezonowa z gałązek jagód // 4 dalie z naszego, warszawskiego ogrodu przyjechały z nami i cieszyły przez prawie dziesięć dni

1 to zdjęcie firma Marimekko umieściła na swojej stronie // 2 szybko upieczone - wytrawna brioszka z parmezanem i pesto z natki i bazylii // 3 kupione w Gdańsku wędzone migdały bardzo smakowały i gościom i nam // 4 kiedy gość zakłada lnianą koszulę pod kolor mojego obrusu - bezcenne :-)

1 czas  nakryć stół // 2 kwiaty z lokalnej kwiaciarni czyli z łąki // 3 kupiłam w Reserved świece pod kolor nakrycia - jeszcze nigdy nie miałam świec tak kiepskiej jakości, ani tak szybko wypalających się // 4 wyglądają niepozornie, ale wybrane są z wielką starannością w szwajcarskich i holenderskich małych wytwórniach

Jesteśmy w gościach. Nie zapomnę smaku tej własnoręcznie zrobionej konfitury z własnoręcznie zebranych fig - była doskonała

1 smak tego szampana był doskonały // 2 za nas i za naszą przyjaźń (a ten ślad po oparzeniu piekarnikiem zostanie ze mną na dłużej) // 3 jakie to było dobre // 4 nieustannie zachwycam się tym starym drewnem stołu

1, 3 ten pistacjowy sernik to mi się bardzo udał :-) // 2 letnie obiady // 4 te figi... - rewelacyjne

1 w południe 12,5 stopnia C - nasze tegoroczne temperatury letnie // 2 szału nie ma ;-) // 3 kiedy za oknem leje już kolejną godzinę // 4 bez grzania nie dalibyśmy rady

1 przez parę godzin ma nie padać - robimy pranie // 2 bilans lektur przeczytanych przez 16 dni - 7 książek. Deszczowa pogoda sprzyja czytelnictwu // 3 poranne pomiary - momentami 21 węzłów - mocno wieje // 4 dobrze, że nadmorska biblioteczka jest pełna książek

1 jaka precyzja w pomiarze odległości :-) // 2, 3 po wizycie na łące // 4 ta mała wytwórnia w Bychowie ma naprawdę dobre produkty - rzadko jadam wędliny, ale te z przyjemnością 

1 w naszej nadmorskiej osadzie mamy teraz zatrzęsienie sklepików, a jeden jest nawet całoroczny. W czasach mojego dzieciństwa był tylko ten jeden malutki - sezonowy // 2, 3 jagody w tym roku nam obrodziły // 4 nie jestem tego wstanie zrozumieć - parkowania na zakazie i zastawiając komuś wyjazd. Musiałam wziąć dzień urlopu na żądanie przez tego bezmyślnego kierowcę. Pojawił się o 23.00. Zadowolony po dobrze spędzonym dniu

1, 2, 3, 4 w ulubionym wakacyjnym sklepiku po sąsiedzku

Na rowerze w drodze do paczkomatu. Do najbliższego mamy 10 kilometrów, ale uwielbiam te wyprawy, bo okolica jest piękna

1 musi być naprawdę zimno, skoro naszło mnie na gołąbki :-) Te pieczone wyszły mi rewelacyjnie. Były tak dobre, że jedliśmy je też na śniadanie // 2 odmiana miejscowa // 3 najlepsza trawa jest u sąsiada. Nie widać tego dobrze, ale ta krowa klęczy, żeby zmieścić się pod ogrodzeniem z drutu // 4 kino wakacyjne - seans w łożku na telefonie :-)

1 na pożegnanie wspólnego sezonu // 2 ostatni zachód słońca przed wyjazdem // 3 w powrotnej drodze wykorzystuję, że mamy zasięg i biorę się za pisanie last month // 4 gdyby wzrok mógł zabijać - tak wygląda nasz kot jadący samochodem
 

Po przyjeździe do domu zastaliśmy temperatury tropikalne. Z jednej strony przez wakacje odzwyczaiłam się od ciepła ;-), a z drugiej nie radzę sobie w temperaturach powyżej 27 stopni. Na plaży, gdzie jest wiatr i zimne morze nie mam takiego problemu, ale też takie temperatury zdarzają się tam rzadko. Przyjechaliśmy do domu, którego mury rozgrzane były wielodniowymi upałami i... jak co roku rozpoczęliśmy rozmowy o konieczności instalacji klimatyzacji :-) U mnie w pracy było gorąco jak na zewnątrz, na zewnątrz gorąco jak w domu i w pracy. Ciężkie to były dni. Dla nas i dla kota. 
W takie dni nie gotuję prawie wcale. Żywimy się kanapkami, pomidorami i kawą z lodem. Dobrze, że te upały już minęły. Jak temperatura trochę się obniżyła znowu zaczęłam gotować i piec. Hitem końca sierpnia były pieczone pomidory z dużą ilością cebuli i czosnku w łupinach. Po zmiksowaniu dodawałam do niego ser i zioła i miałam gotowy sos do makaronu. Sama najchętniej jadłam takie zmiksowane warzywa jako zupę. 
Po zakupy na targ chodziłam przed siódmą rano, bo to była jedyna pora, kiedy na zewnątrz można było wytrzymać, a warzywa były w lepszej formie. 

Odreagowuje podróż samochodem ;-)

1 temperatura w moim pokoju w pracy! // 2, 3, 4 a on tak cały dzień :-)

1, 2, 3, 4 na targu czuć zbliżającą się jesień

1 takie jabłka bardzo szybko znikają ze straganów. Wszyscy spragnieni są starych smaków // 2, 4 nieidealne - pyszne w smaku // 3 ulubiony sprzedawca warzyw

1, 2, 3, 4 uwielbiam mój targ

1 przed północą robi się chłodniej, więc się trochę ożywiamy i zanosimy książki do lokalnej witrynki bookcrossingu // 2 kiedy wracaliśmy z treningu z lasu koło nas wyszło ze dwadzieścia dzików. Staliśmy na ławce, aż sobie pójdą, a komary jadły nas jak deser, jakby wiedziały, że i tak nigdzie nie uciekniemy :-) // 3 w takie upały zostawiamy innym pieczenie - z dziećmi w Mystic Pizza // 4 rankiem w drodze do pracy - światło jest już inne niż miesiąc temu

1 taki prezent dostałam prosto z Podlasia // 2 testowanie nowego koloru szminki // 3 pierwszy etap przygotowania przez męża nalewki z bardzo aromatycznych wiśni - ten opis mnie ujął :-) // 4 lubię, kiedy w restauracjach przykładają wagę do jakości mydła do rąk

To był piękny letni miesiąc. Nietypowy, czasami zaskakujący, ale dał mi też dużo odpoczynku i radości. Dał też smutek i przedwczesne pożegnania, na które nikt z nas nie był gotowy. Dał też przemyślenia i refleksje. Jak ważne jest, żeby mieć wsparcie drugiego człowieka. 
Kochajmy się, szanujmy, wspierajmy i nie bądźmy nigdy obojętni.

Sierpień minął mi błyskawicznie. Czy tak jest, że jak człowiek ma wakacje, dobrze spędza czas, to dni pędzą jak szalone? Im jestem starsza, tym mam wrażenie, że życie przyspiesza. Kiedy słyszałam jako dziecko czy młoda kobieta takie stwierdzenia od babci czy mamy, to uśmiechałam się na to gdzieś w środku siebie. Dzisiaj stwierdzam, że miały rację. 
Życie pędzi, dni upływają szybko, więc tym bardziej chcę cieszyć się każdym z nich i wychodzić na przeciw temu co przynoszą.


A co nam przyniesie wrzesień?

Komentarze

  1. Uwielbiam Pani pamiętnik❤️❤️❤️też kocham nasze morze - mieszkam w Sopocie , ale jak tylko mogę uciekam do Stilo - przecudne plaza i las- pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te słowa. Sprawiły mi olbrzymią przyjemność. Pozdrawiam mocno Sopociankę. Stilo i tamtejsze lasy i plaża są przepiękne. Uwielbiamy tam jeździć

      Usuń
  2. Drugi raz w życiu piszę komentarz (nieśmiałość) a lat mam 30 + prawie tyle samo doświadczenia. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu literackiego , kulinarnego. Nawet nie wiem ile pracy kosztuje prowadzenie tak interesującego bloga - brawo!! Kocham morze i bardzo ale to bardzo dziękuję ,że się dzielisz pięknymi fotografiami i cudownymi opisami - widać jaka jesteś serdeczna , skromna, mądra, radosna. Dziękuję za Twój blog i instagram. Pozdrawiam najserdeczniej. Stefania Harper (Beata z Krakowa)
    P.S. I w moim pokoju wisiał Twój portret , bardzo Go lubiłam ale potem wymieniłam na plakat SBB (wybacz)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś się stało i menu u Ciebie nie działa

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest jedyny blog, którego czytam... idealnie trafia w moje poczucie estetyki i gust. A jestem tutaj przez Croissanty z przepisu Laurent'a Duchêne, które moja rodzinka sobie uwielbiła.

    Dziękuje i pozdrawiam <3


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.

Popularne posty