Smak jesieni. Maślane ciasto drożdżowe ze śliwkami i orzechową kruszonką
Dawno nie było tu żadnego przepisu. Nie oznacza to jednak, że nie gotuję, nie piekę, nie fotografuję. Jest wręcz odwrotnie. Piekę i gotuję bardzo dużo. Więcej niż bylibyśmy w stanie zjeść. Tak to jest jak się pisze książkę kucharską :-), ale znalazłam na to metodę - karmię znanych mi i nieznanych ludzi. W czasie czerwcowego pobytu w Szwajcarii, kiedy mieszkaliśmy w chalecie wysoko w Alpach powstało bardzo dużo przepisów do książki. Wstawałam koło 4 rano, żeby przygotować pierwsze wypieki, które musiały być sfotografowane do godziny 7.00. Później słońce wychodziło zza gór i było tak ostre i silne, że cieżko było robić zdjęcia nawet z użyciem blendy. Co zrobić z trzema ciastami o 7.00 rano? Zostawiałam część naszej sąsiadce pasterce, która szefowała pasterzom owiec na halach. Zabierała je ze sobą i częstowała innych. Nosiłam też ciasta do mleczarni (dzięki temu czekała na mnie butelka mleka o godzinie 18.00). Częstowałam ciastem naszych innych sąsiadów, a także Daniela - mojego nowego znajomego :-), około 80 - letniego Szwajcara, z którym spotykałam się wieczorami na wspólne oglądanie krów, które wróciły z hal. Z nim prowadziłam wręcz poważne rozmowy, które inicjował: o polityce, o sytuacji w Europie i na świecie, ale najwięcej rozmawialiśmy o krowach. Karmiłam też właścicielkę czarnonosych owiec z Valais... Wychodzi na to, że najwięcej karmiłam właścicieli wszelkich, szwajcarskich zwierząt :-). Za słodkości dostawałam często różne podarunki: lokalne wino, książki, miejscowe morele odmiany Luizet (najlepsze na świecie), mleko, ser, czekoladę, wełniane skarpety i cudowne liściki z podziękowaniami.
Pomiędzy porannymi zdjęciami, a popołudniowymi chodziliśmy w góry, jeździliśmy na rowerach i tak żyliśmy sobie w raju nad strumieniem wśród gór, lodowca, wodospadów i łąk porośniętych kwiatami...Lubię w życiu wiele rzeczy, a jednym z nich jest karmienie innych.
Nie nakarmię Was ciastem z dzisiejszego przepisu, ale Wy możecie je upiec i nakarmić innych. Niezbyt gruba warstwa maślanego, aromatycznego i wilgotnego ciasta przykryta jest śliwkami, a całości smaku dodaje orzechowa kruszonka. Sezonowo i trochę już jesiennie.
Maślane ciasto drożdżowe ze śliwkami i orzechową kruszonką
ciasto
200 g mąki pszennej typu 550
10 g świeżych drożdży
60 g drobnego cukru
30 ml mleka
2 żółtka jaj i 1 jajko
50 g naturalnego jogurtu
skórka starta z połowy cytryny
duża szczypta soli
75 g miękkiego (w temperaturze pokojowej) masła
350 g śliwek węgierek
kruszonka
50 g mielonych orzechów laskowych
50 g mąki pszennej tortowej (typu 450)
50 g brązowego cukru (może być i biały)
duża szczypta soli
50 g miękkiego (w temperaturze pokojowej) masła
Do miski miksera wsypać mąkę, zrobić dołek i pokruszyć do niego drożdże. Całość zasypać cukrem i polać mlekiem. Odstawić na 10 minut. Dodać żółtka i jajko, jogurt, skórkę z cytryny i sól. Miksować (końcówki haki) na średnich obrotach przez 7-10 minut. Ciasto powinno stać się gładkie i elastyczne. Dodać masło podzielone na kawałki i miksować całość przez kolejne 10 minut na wolnych obrotach, aż ciasto stanie się gładkie i błyszczące, a całe masło połączy się z ciastem. Miskę przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na 1 godzinę.
Kiedy ciasto roście przygotować kruszonkę. Wymieszać w miseczce mielone orzechy, mąkę, cukier i sól. Dodać masło i wymieszać całość łyżką lub mikserem do uzyskania kruszonki. Wstawić do lodówki.
Śliwki przekroić na połówki i wyjąć pestki.
Posmarować masłem tortownicę o średnicy 24 cm.
Wyrośnięte ciasto przez chwilę mieszać łyżką (jest stosunkowo rzadkie), żeby pozbyć się nadmiaru gazu i przełożyć do tortownicy. Wyrównać powierzchnię. Na cieście ułożyć promieniście śliwki (skórką do dołu), przykryć tortownicę ściereczką i i odstawić do ponownego wyrośnięcia na 30-40 minut.
W międzyczasie rozgrzać piekarnik (góra - dół) do temperatury 180 stopni C.
Ciasto posypać zimną kruszonką i od razu wstawić do piekarnika na środkowy poziom. Piec 30 minut. Kruszonkę na gorącym, upieczonym cieście można dodatkowo posmarować 2 - 3 łyżkami palonego masła.
Cieszę się, że znowu jesteś. Już się martwiłam 😁
OdpowiedzUsuńWiesz, Lo, Twoje słowa łapią mnie za serce. Czasem połaskoczą tak, że się śmieję do rozpuku, czasem ścisną do łez, budząc wspomnienia bliskich, których już przy mnie nie ma... Podziwiam Twoją kuchnię, zachwycam się zdjęciami kulinarnymi i z podróży. Chciałabym kiedyś porozmawiać z Tobą; może wpadniesz do Szkocji?
OdpowiedzUsuńSerdeczności. Joanna
Panie, przebacz mi moje grzechy, albowiem upiekłam ten placek, czym zgrzeszyłam przeciw zdrowemu rozsądkowi. Ciasto wilgotne, nawet lepsze dzień po upieczeniu. Wchodzi do repertuaru. Jakie jeszcze inne owoce będą pasowały? Ślicznie dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuń